FAŁSZERSTWA, KANTY i NABIJANIE W BUTELKĘ, czyli Półtoraki cz.3

Zapraszam Was na trzecią już część doprawdy znakomitego cyklu pt. PÓŁTORAKI autorstwa Sławka, jednego z czytelników bloga :)
FAŁSZERSTWA, KANTY i NABIJANIE W BUTELKĘ
Witam znowu osoby zainteresowane półtorakami.
W części 1 i 2 przybliżyliśmy sobie historię a także zaczerpnęliśmy garść wiedzy o tym nominale. Każdy, w tym również ja, zaczynając swoją przygodę z monetami prędzej czy później słyszy lub (oby nie) przekonuje się na własnej skórze o największej zmorze każdego kolekcjonera monet.

No dobra zacznijmy od początku. Dawno temu, gdy ogólnie pojęty barter był kłopotliwy i nie spełniał już swojej funkcji ludzie odczuli potrzebę wprowadzenia środka płatniczego, który byłby uniwersalny, poręczny i trzymający wartość niezależnie od regionu geograficznego. Tak więc około 2600 lat temu, kiedy mniej więcej Chińczycy po raz pierwszy zaobserwowali kometę Halleya po drugiej stronie globu w Lidii powstała pierwsza moneta. Wybita została w elektronie z głową lwa z jednej i wgłębieniem z drugiej strony. Czemu wgłębieniem? Aby każdy mógł „zajrzeć” do środka i stwierdzić,  że jest w całości z elektronu. Tak więc widzimy, że fałszerstwo jest tak stare jak same monety. Ludzie od zawsze wyznawali zasadę: „zarobić a nie narobić (się)” w myśl której kantowali bliźniego na tyle sposobów ile się dało. O ile hasło to przyświeca masom cały czas jasno niczym słońce to liczba kantów z czasem rośnie i rośnie. Dawniej robiono w wała emitenta (cesarza, króla, księcia etc.) za co groziły surowe kary. Aktualnie fałszowanie monet obiegowych trochę „wychodzi z mody” – bo ileż można na tym zarobić? Nie więcej niż 5 złotych za sztukę.

Co innego banknoty ale niestety to nie miejsce na pieniądz papierowy.
Ogólnie o fałszerstwach warto poczytać bo to dosyć ciekawy temat. Zainteresowani mogą zerknąć na forum: http://www.katalogmonet.pl/Monety-polskie/Wsp%C3%B3%C5%82czesne-metody-fa%C5%82szowania-monet
Albo też wyszukać (dostępne są online) artykuły:
Henryk Oleksy. Identyfikacja monet i sposoby ich fałszowania – cz. I. PROBLEMY KRYMINALISTYKI 255/07
Andrzej Augustyn, Henryk Oleksy. Fałszowanie i identyfikacja monet – cz. II. PROBLEMY KRYMINALISTYKI 256/07
Wspomniano w nich również o fałszowaniu monet nie na szkodę emitenta a na szkodą naszą. Kolekcjonerów. Jest to proceder zyskowniejszy – nie trzeba tłumaczyć czemu oraz bezpieczniejszy – policja nie ściga raczej fałszerzy tłoczących lewe grosze praskie w garażu.
Ok, to podkręćmy nieco trochę ciśnienie ,bo nasz rynek zalewany jest nawet lewymi 2 złotówkami NG! Oczywiście taki Zygmunt II August wart jest te 350-400 złotych więc jest się o co bić ale widziałem również inne, tańsze (o wiele) roczniki.

Więc...skoro małe, skośne, żółte chińskie łapki fałszują za miskę ryżu nawet 2 złotówki NG (to już nie jest fałszowanie jakiegoś tam dukata, tylko podrabianie i wprowadzanie w obieg prawnie funkcjonującej waluty danego kraju – ale z różnych źródeł wiemy, że NBP olewa to po całości) to co stoi im na przeszkodzie klepać fałszywe monety sprzed 400 lat lub starsze?
W sumie nic, bo i tak to robią.
Sztuka rozróżnienia fałszywej monety od tej „zdrowej” to w sumie nie jest jakaś szczególna zdolność zarezerwowana dla nielicznych wybrańców. Oczywiście należy mieć trochę praktyki, obycia z danym tematem/okresem itd. ale czasem już sam wygląd monety, waga, dźwięk zdradzi szybko, że mamy do czynienia z kopią. Oczywiście zdarzają się mistrzowie w swoim fachu i takie buble nieraz lądują w slabach NGC czy PCGS  i idą w świat jako „łorginały”.
Trochę z innej beczki. Mam pytanie: kto z Was drodzy Czytelnicy wkłada rano buty, zabiera katalog i rusza do numizmatycznego kupić wypatrzony walor? Jakiś procent zapewne tak robi. Ale spora większość zapewne uzupełnia swoją kolekcję robiąc zakupy przez internet. Lekko licząc 95% mojej kolekcji to monety kupione online! Nawet nie pamiętam, kiedy w sklepach numizmatycznych/targach staroci w mojej okolicy kupiłem jakąś monetę. Allegro, numimarket, WCN, onebid, fora numizmatyczne, olx (od biedy) i też oferta internetowa stacjonarnych sklepów numizmatycznych sprawiła, że rozbudowujemy naszą kolekcję bez wychodzenia z domu. Doszliśmy poniekąd do meritum – kupując przez internet ogląda się zdjęcia monety. Jeżeli sprzedający jest profesjonalistą można liczyć na dobrej jakości zdjęcia, wagę monety ewentualnie gwarancję jej autentyczności. Wystarczy jednak, że ktoś zrobi nieostre zdjęcie, w niekorzystnym oświetleniu, słabe etc. i wówczas mamy problem: to fals czy oryginał ale zdjęcie jest słabe. Nie mając monety w ręku stajemy się łatwym celem dla oszustów. Można poprosić o lepszej jakości zdjęcia ale nie raz spotkałem się albo ze ścianą milczenia albo odpowiedzią, że nie aparat się zepsuł/lepiej już nie da się zrobić.
No i co wtedy zrobić? Gdybyśmy kupowali dajmy na to orta gdańskiego R4 z kiepskiej jakości zdjęciem... radziłbym odpuścić.
Natomiast jeśli chodzi o półtoraki Zygmunta III Wazy możecie (póki co) spać spokojnie!

Fałszerze upodobali sobie inny cel. Począwszy od trojaków, poprzez szóstaki, orty, talary aż po dukaty na każdym kroku próbują wcisnąć nam szajs wart mniej niż prowizja za wystawienie aukcji. „Znalazłem na strychu”, „Spadek po dziadku”, „Dostałem od wujka”, „Wykopek z szafy”… brzmi znajomo? Scenariusz jak w tanim filmie porno: niewyraźne zdjęcie, pożałowania godny opis jak to nasz sprzedawca mający w ofercie kilka stron monet i kilkaset komentarzy po sfinalizowanych aukcjach „nie orientuje się czy moneta, którą znalazł w szufladzie po zmarłym dziadziusiu jest prawdziwa, dlatego ocenę pozostawia kupującym”. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zechce powalczyć z nami o dany walor. To zazwyczaj są „naganiacze” z fikcyjnych kont, którzy podbijając licytację zmuszają nas do wpisywania coraz wyższych kwot.
Na szczęście półtoraki, nawet takie rarytasy jak orły z 1614, litewskie z 1619, 1620 czy inne jak dotąd nie doczekały się masowego fałszowania. Oczywiście nie znaczy to, że już czy też w najbliższej przyszłości się to nie zmieni. Oby nie.
Ale, ale... są przecież w handlu fałszerstwa półtoraków. Owszem, są to fałszerstwa na szkodę emitenta produkowane przez naszych przedsiębiorczych przodków. Te fałszerstwa (tzw. z epoki) są dosyć powszechne w handlu. Czasem są tam tak prymitywne kulfony, że nie ma szans odczytać daty o legendzie nie wspominając. Aczkolwiek niedawno na aukcji WCN pojawił się dość ciekawy fals z orłem. Małe zestawienie tych falsów umieściłem poniżej, może to być całkiem ciekawy dział w kolekcji:

RACZEJ nie spotkałem się z „incepcją” czyli podrabiania falsów z epoki aczkolwiek wykluczyć tego również się nie da. Jednak wysiłek potrzebny do jego stworzenia byłby raczej niewspółmierny z ceną jaką za niego można uzyskać na e-bazarku. No i nie bardzo można by puszczać kolejne sztuki bo w końcu ktoś by zauważył, że nagle wypłynęło sporo identycznych „falsów z epoki”.
Inna sprawa to półtoraki hetmańskie, które są rzadkie. Niedawno natknąłem się na ukraińskim serwisie aukcyjnym na rzekomego półtoraka Doroszenki, który kosztował w przeliczeniu z hrywien około 4000 złotych.

Cytując wypowiedź jednego użytkownika forum TPZN: „Tamten fals półtoraka koło doroszenkowego nawet nie leżał. Półtoraki, szóstaki i boratynki Doroszenki miały całkiem inne style liter wspólne dla wszystkich trzech nominałów.”
Tak więc mamy pierwszego podejrzanego. Skonsultowałem się z autorem katalogów o półtorakach i oto co mi napisał:
„(…) kilka lat temu był wysyp na allegro półtoraków wileńskich z 1652 z odwrotnym nominałem 06 zamiast 60 [katalogowa rzadkość – R6] (w krótkim czasie (do 6 miesięcy) pojawiły się 3-4 monety,a co najciekawsze na zdjęciach wyglądały na identyczne - te półtoraki były tłoczone z walca, powinny być zatem niewielkie przesunięcia itp - w monetach z tych lat nie powinno być monet super identycznych jak obecnie).” Foto grupowe powyższej monety zaczerpnięte z fortresscatalogue, tych podejrzanych z allegro niestety nie posiadam:

Nie są stricte fałszerstwa półtoraków Zygmunta III Wazy ale czujność jak najbardziej jest wskazana. Zawsze.

Dokładnie tak. Oszuści żerują często na niewiedzy próbując wcisnąć jakiegoś „podrasowanego” popularsa jako super-rzadki egzemplarz.
Zawsze należy zwracać uwagę na rzadkie monety, których nie można porównać z archiwum lub jest to utrudnione ze względu na unikalność oferowanego numizmatu. Do takich (stosunkowo łatwych do wykonania) należą przeróbki dat. Usuniecie jednej lub dwóch cyfr może z popularsa w średnim stanie zrobić unikat! „Zamiana” 7 na 8 lub 9 może stworzyć rzadkie, poszukiwane odmiany.
Przyjrzymy się, czy faktycznie brak cyfry to efekt braku jej umieszczenia na stemplu czy jej mechaniczne „zdrapanie” w warsztacie pana Mietka – emerytowanego zegarmistrza, który postanowił sobie dorobić produkując unikatowe monety. Poniżej mamy zarchiwizowaną aukcję, gdzie próbowano sprzedać „bardzo nietypową” monetę sugerując nam, że to rocznik 1615 a nie 1625 dając „gwarancję” na to, że moneta jest oryginalna. Oczywiście za cenę 20 razy większą niż jest warta:

Cóż to za dziwadło? Sas w półtoraku z 1615 roku?!? Szok i niedowierzanie!


A prawda jak zwykle jest prozaiczna aż do bólu. Żadna strzałka, tylko niedobita dwójka, żadna ósemka, tylko ozdobne kropki w krzyżu i robi nam się zwyczajny wycieruch. I cała teoria spiskowa idzie w diabły.


Podobnych przykładów można mnożyć. Niedobita (tym samym niewidoczna litera) – unikat! Zapchany ze zużycia stempel i coś tam wybiło się ciut inaczej niż zazwyczaj – unikat! Podwójne bicie i zdublowały nam się jakieś literki/cyferki – unikat!
Kolejna sprawa to „lekkie naginanie” faktów przez sprzedających. Często zdarza się to w przypadku bydgoskiego półtoraka z 1617 z herbem Sas bez obwódki.

Moneta faktycznie rzadsza ale nie jest to znowu jakiś wielki rarytas! Cała heca wzięła się stąd, że w „Ilustrowanym Skorowidzu Pieniędzy Polskich i z Polską Związanych” z 1995 roku Edmund Kopicki nadał jej stopień rzadkości R4 (pozycja 843).
Natomiast w katalogu „Monety Zygmunta III Wazy” z 2007 roku (pozycja 359)– R. Tak więc degradacja znaczna – z mniej niż 600 znanych egzemplarzy do mniej niż 400000. Prawdopodobnie błąd, złe oszacowanie rzadkości monety przez autora. Bywa, po to w końcu wydaje się nowe, zaktualizowane edycje, by korygować wcześniejsze błędne oszacowania. Rynek monet czasami „drży”, gdy jakaś moneta trafia na rynek i okazuje się, że traci swoje R7 na rzecz „mniej prestiżowego” R6.Takie życie, ale co robią handlarze gdy oferują nam tę monetkę? Oczywiście piszą o jej stopniu rzadkości ze „starego” Kopickiego ew. fortresscatalogue – R4 ;) Czyli jak w bydgoskim orzełku z 1614 roku.

Z moich obserwacji rynku eRka jest jak najbardziej zasłużona, no może nawet R1 – opieram się tylko na częstości dostępności w handlu tej odmiany w porównaniu do innych. W każdym bądź razie pojawia się regularnie, jakiś czas temu nawet 2 sztuki wisiały w tym samym czasie na popularnym serwisie aukcyjnym. Jedna nadal chyba jest do kupienia ale widać nikt nie kwapi się na ten rarytas. Czego o orzełku powiedzieć w żadnym razie nie można.
Pozdrawiam
Sławek

Komentarze

Popularne posty